Choć środek lata, niebo zasnute było ciężkimi chmurami, jakby słońce nie śmiało wyjrzeć... by nie drażnić ?
Gdy kupowaliśmy płótno do zawinięcia ciałka Teo... czapeczkę - w sklepie z rzeczami do chrztu... gdy jechaliśmy do prosektorium...nie płakałam, deszcz robił to za mnie.
22 VII - w dzień pogrzebu, był jeden z piękniejszych wschodów słońca, jakie widziałam.
Całe niebo grało barwami... piersi miałam wypełnione mlekiem do bólu, powinnam odciągnąć pokarm... ale stałam w oknie... patrzyłam... w pełni świadoma, że za kilka godzin małą trumienkę zasypiemy ziemią... i w pełni zachwytu tym, co widzę...zadziwiona, że mogę zmieścić takie dwie skrajności... PIĘKNO zdawało się mnie "karmić"... światłem, barwami dodawało sił...
Od czasu do czasu natrafiam na jakiś wiersz, cytat, opowiadanie, piosenkę ...
Myślę sobie wtedy, że może to taki prezent od Teo...
Heather Nova "The sun will always rise"
Do posłuchania TUTAJ
"Słońce zawsze będzie wschodzić "
Hej nie płacz,jest już prawie noc
Będę tu żeby Cię wspierać i pocieszać
czasami będziesz patrzeć na ciemne i burzowe niebo
Ale kochanie pamiętaj że słońce będzie zawsze wschodzić
I przynosić światło i przynosić światło
Życie zabierze Cię przez wiele niekończących się nocy
i czasami możesz zmagać się z bólem i stratą
i tak długo jak będziesz pokorny i pozostaniesz wierny sobie
niech się dzieje co chce
słońce zawsze będzie wschodzić
i przynosić światło i przynosić światło
Góry staną się nie do zdobycia
ciemne chmury sprawią że zwątpisz
ale Ty się z tym uporasz
i kiedy nie będę mogła być przy Tobie
dam Ci ten promyk nadziei
Hej nie płacz,jest już prawie noc
Będę tu żeby Cię wspierać i pocieszać
czasami będziesz patrzeć na ciemne i burzowe niebo
Ale kochanie pamiętaj że słońce będzie zawsze wschodzić
I przynosić światło i przynosić światło"
Postanowiliśmy, że już co roku rocznicę śmierci Teo...albo inaczej - dzień Jego narodzenia do wieczności ...będziemy świętować poranną wyprawą na oglądanie wschodu słońca, mamy nadzieję, że kiedyś z młodszym rodzeństwem Teo.W tym roku pojechaliśmy nad Narew. Na początku nie byliśmy pewni, czy słońce przebije się przez chmury na horyzoncie.
Niezwykły spektakl się rozgrywał na naszych oczach. Chmury zaciągały niebo, ale słońce zawsze odnajdywało jakąś szczelinę i wypuszczało smugę światła. Potem znów znikało za ścianą chmur, by za chwilę wyjrzeć na trochę.
Ostatecznie chmury zwyciężyły i zasnuły niebo na resztę dnia.
Gdybyśmy nie wstali tak wcześnie, nie wyjechali za miasto, nie mielibyśmy pojęcia, że tyle się zdążyło wydarzyć.
Tak sobie myślę, że to trochę tak jak z naszą walką o utrzymanie ciąży, z czasem walki o życie, jaką stoczył Teo na intensywnej terapii.
I trochę tak, jak ze stratą dziecka, które odeszło tak wcześnie, że nie zdążyło zaistnieć społecznie... wielu osobom trudno uwierzyć, że przez niecałe dziewięć miesięcy może tak dużo się wydarzyć, że taka pustka pozostaje po kimś, kogo się nie zdążyło poznać.
Ale to czego doświadczyliśmy jest nasze i pamięć tego będziemy nieść jak wspomnienie porannego słońca nieśliśmy przez resztę pochmurnego dnia.
Wydaje mi się, że ja rozumiem.dzięki Teo i Wam
OdpowiedzUsuń